Pośród codziennego pędu wciąż i wciąż przyśpieszającej rzeczywistości mniej lub bardziej zaaferowany nieustającą medialną bieżączką nowoczesny człowiek próbuje utrzymać się na powierzchni nurtu współczesnego życia. Jaki serial jest dziś popularny? Który polityk puścił dziś bąka? O ile dni jest dziś młodszy Krzysztof Ibisz? Kiedy będzie można zabukować w końcu bilety na Marsa? Itd. itp. To nierówna walka, człowiek, nawet kiedy nabawi się ostrej grypy żołądkowej, powinien w trakcie interwałów śledzić na swoim smartfonie ową rzekę niezbędnych jak tlen informacji, inaczej zaraz trafi do muzeum, albo od razu na śmietnik. Czasem jednak rzeczywistość wychodzi nam naprzeciw i chcąc nie chcąc dowiadujemy się rzeczy tak istotnych, że nawet news o potencjalnym końcu emisji „Mody na sukces” blednie niczym wizja pomniejszej Apokalipsy.
Wszechobecna dziś w mediach sztuczna inteligencja, czyli algorytmy samouczące się to właśnie taki casus. Wszędzie zachwyty mieszają się z grozą, generowane jednym kliknięciem słodkie kotki z przełomową dla pornografii technologią deepfake, a nowe narzędzia edukacji z nowymi narzędziami ogłupiania. Wszystko ze wszystkim, bo pole potencjalnych zastosowań jest nieograniczone jak ludzka wyobraźnia i głupota razem wzięte. Wzmożenie jest oczywiście opóźnione względem samej technologii, ta jednak jak wiadomo musi trafić pod strzechy, by uświadomić ludziom, że przyszłość przybiera zawsze nieco bardziej niespodziewane formy, niż estymowałyby to nasze mózgi. Mamy już za sobą czas pierwszej paniki, protesty sygnalistów, oraz klasyczne typowo analogowe afery. OpenAI, najbardziej znany podmiot zajmujący się tą technologią odpowiedzialny za najbardziej popularny obecnie model językowy (ChatGPT) został już oskarżony o kradzież własności intelektualnej oraz finansowe nadużycia. Są też już nawet ofiary w ludziach, ale i to chyba nikogo nie dziwi. Tak czy siak, pociąg jest już na tyle rozpędzony, że najprawdopodobniej nic go nie zatrzyma, przełom się wydarza, a same algorytmy są już na tyle dopracowane, że gdzieniegdzie zastępują już dziennikarzy, a twórcy shitcontentu mogą już en masse przebranżawiać się na babcie klozetowe i wiadomo, że w internetach przetrwają tylko wybrańcy, tj. ci najbardziej elastyczni niczym guma w gaciach. O innych branżach trudno mówić, trzeba poczekać jeszcze minutkę, ale kwestią czasu jest pewnie np. powstawanie spromptowanych seriali, bo książki autorstwa AI już można kupić tak jak od ręki wygenerować obrazy i krótkie filmy. Prace domowe już piszą się same, a i nauczycielki mogą trochę dychnąć, bo ChatGPT ocenia je równie sprawnie, jak generuje. Algorytmy pomagają dziś lepiej inwestować, optymalizować procesy produkcyjne, a jutro podrapią nas po pleckach. Wszystko to jest oczywiście trochę creepy, ale przecież czekaliśmy na Terminatora, potem na Matrixa, a dostaliśmy darmową siłę roboczą oraz idealnie kształtne cycki na naszych wyświetlaczach, więc mimo lekkiego onieśmielenia zasysamy się nowymi możliwościami bardziej pełni nadziei niż przerażenia. A to przecież dopiero minipoligon, zwykłe przedszkole. W końcu prekursorzy i twórcy tych narzędzi mają o wiele większe ambicje niż stworzenie cyfrowego odpowiednika chińskiej masówki (to tylko tak przy okazji).
Nam, maluczkim, umyka, że gra toczy się o wiele wyższe stawki, zgodnie zresztą z założeniami wizjonerów, którzy zbudowali nam tę puszkę Pandory. Jeden z nich, Ray Kurzweil, już lata temu zupełnie poważnie i wprost mówił o potrzebie przekroczenia horyzontu biologicznego życia i transformacji ludzkiego umysłu w byt cyfrowy, transcendentny. Czyli o tym, o czym jeszcze wcześniej zupełnie poważnie i wprost pisali pisarze s.f. To oczywiście na razie rzecz technologicznie niewykonalna, bo choć algorytmy są niezwykle sprawne i mamy już np. roboty, których zewnętrzna architektura przypomina ludzkie ciało, to podobieństwo jest powierzchowne, a przepaść i niekompatybilność pomiędzy biologicznymi mózgami a cyfrowymi nośnikami danych jest jeszcze bardziej problematyczna. Pomijając już sam fakt, że idea wydaje się nieco ryzykowna – po co niby silniejsza, cyfrowa inteligencja miałaby się połączyć ze słabszą, biologiczną? Sceptyczni ewolucjoniści kwestię tego hipotetycznego spotkania rozpatrują jako konfrontację, której wynik będzie z góry do przewidzenia. Zatem cieszmy się naszym współczesnym śmiesznym retro fantastycznym światem, póki możemy. Jego wersja 2.0 może być już niezgodna z naszym hardwarem, a my i nasze zabawki możemy trafić ostatecznie do lamusa. Życie, czymkolwiek jest, z pewnością znajdzie drogę, ale dla nas może ona oznaczać GAME OVER.
Komentarze
Prześlij komentarz
TU SIĘ MOŻNA UZEWNĘTRZNIAĆ